Doskonale pamiętam, kiedy siedząc w szkolnej ławce oczekiwało się dzwonka oznajmującego przerwę. Nic tak nie cieszyło jak ostatnie pięć minut do końca lekcji. Jednak czasami ten zbawienny brzdęk przychodził niespodziewanie, a na twarzach pojawiało się zdziwienie „jak to? już minęło 45 minut?”. Co było powodem takiego obrotu sytuacji? Dlaczego na niektórych lekcjach jedna minuta trwała pół godziny, a na innych uczeń nawet nie zdążył spojrzeć na zegarek?